🦁 Jak Dbać O Kobietę Żeby Była Szczęśliwa
8 rzeczy, które powinnaś robić w ciąży, żeby twoje dziecko było zdrowe. Jak dbać o siebie w ciąży, żeby dziecko było zdrowe? Okazuje się, że nie jest to wcale trudne. Wystarczy przestrzegać kilku prostych zasad, a nie tylko przyszła mama będzie miała lepsze samopoczucie, ale i dziecko, gdy już przyjdzie na świat, będzie
Wyspa miłości”: Uczestnicy siódmej edycji - tv4.pl. „Love Island. Wyspa miłości”: Uczestnicy siódmej edycji. Oto gorący single i singielki, którzy wiosną 2023 roku biorą udział w randkowym reality show. Dowiedz się o nich więcej! Ulubiony program widzów od 27 lutego od poniedziałku do piątku oraz w niedziele w Czwórce.
Mezczyzna powinien dbać o kobietę chronić , sprawić żeby czuła się jak kobieta a nie jak jakiś babochlop , traktować jak księżniczkę w fazie randek a później kiedy będzie rodzina i
Jak nie stracić 12 miesięcy na toksyczną dziewczynę, która i tak Cię rzuci i tak, bo jest osobą upartą, kontrolującą i wiecznie niezadowoloną. Jak pogodzić się z tym, że ona mnie nie kocha i uświadomić sobie, że uniknąłeś dużo większej tragedii. Co należało zrobić, aby uniknąć zranienia i straty czasu i jak temu zapobiec
“Otwartość kobiet jest taka sama, jak wcześniej albo większa, bo nie chcą być teraz same.” Jak poderwać Ukrainkę, a jak Polkę?W tym artykule otrzymasz przykładową rozmowę z dziewczyną, którą możesz traktować jako ćwiczenie na nabranie pewności siebie lub dodatkowy sposób poznawania kobiet w codziennych sytuacjach.
Wiek: 34. Odp: To facet musi zabiegać. Osobiście uważam, że "zabieganie o Kobietę" to naturalny kierunek o ile podąża za jakąś logiką. Można zrobić pierwszy krok, zainicjować rozmowę, podtrzymać kontakt, ale to musi być dwustronne.
Mowa o tzw. dialogu wewnętrznym. Chcę, abyś uświadomiła sobie, że z pewnością ogromna część negatywnych słów, które o sobie myślisz – nie jest prawdziwa. Została Ci przekazana przez ludzi, którzy pojawiali się w Twoim życiu, w głównej mierze wtedy, kiedy dorastałaś i wszystko łatw o brałaś do siebie.
Po pierwsze: słuchaj, co do Ciebie mówią. Nie dowiesz się, co siedzi w czyjejś głowie, jeśli nie dasz szansy tej osobie się wypowiedzieć. Staraj się więc wysłuchać do końca, nie przerywać. Ewentualne uwagi notuj sobie w głowie na później, kiedy druga osoba da Ci znak, że skończyła wypowiedź. Jeśli coś leży Ci na
Szczęście kobiety – sposób 1. Nie jesteśmy leniwe. Lubimy porządek. Czasem tylko brakuje już na wszystko sił. Szczególnie wtedy, gdy mamy na stanie chociaż jednego kochanego dzieciaczka. Sprzątamy, układamy, wywieszamy pranie. Po chwili znowu sprzątamy i układamy.
GhTIOmQ. W 2013 roku zawarto w Polsce 181 tys. małżeństw. Rozwiodło się zaś 66 tys. par, co oznacza, że wskaźnik rozwodów mierzony ich proporcją wobec nowo zawartych związków wynosi 36,4 proc. I rośnie z roku na rok – jeszcze 10 lat temu rozchodziła się tylko jedna czwarta zaobrączkowanych. Obecnie rozwodzi się aż jedna na trzy pary. Dlaczego? Ludzie są coraz mniej przyzwyczajeni do tego, że o małżeństwo trzeba dbać i je pielęgnować. Przecież to nie telewizor, który kupujemy, przynosimy do domu, stawiamy na regale i sam działa, tylko czasem kurz z niego ścieramy. Przyrównałbym je do ogrodu, a małżonków do ogrodników, którzy o ten ogród wspólnie dbają. A w ogrodzie zdarzy się i ulewa, i plaga ślimaków, i wizyta kreta... Albo właściciele mają odmienne koncepcje ogrodnicze. To zupełnie naturalne, że ludzie w małżeństwie się kłócą. Postawiłbym nawet tezę, że jakiś rodzaj konfliktu i momenty niedogadywania się są na stałe wpisane w związek. Mam takie spostrzeżenie, że ludzie coraz mniej potrafią sobie z tym radzić. Więc wpadają na najprostszy pomysł, czyli "przerwijmy to". I występują o rozwód. Powinni zmierzyć się z konfliktem? Jestem przekonany, że na pewnym etapie bliskości konflikt jest nieodzowny, bo buduje właśnie tę bliskość. Jeżeli słyszę od małżeństwa "my się nigdy nie kłócimy", budzi to mój niepokój, a nie podziw. Nieporozumienia są sposobem na poznawanie się i docieranie partnerów. Umiejętność rozwiązywania problemów przez kłótnię jest niezwykle istotna dla związku. Czyli jeżeli nie chcemy się rozwieść, to powinniśmy się ze sobą spierać? Powinniśmy nauczyć się konstruktywnie sprzeczać. Kłótnią nazywam tu nie samą ostrą wymianę zdań, ale cały kilkuetapowy proces. Najpierw jest rodzaj zwiastuna: coś jest nie tak, poirytowanie rośnie. Później pojawia się pretekst i rozładowujemy to napięcie, zadając emocjonalne ciosy, krzyczymy, trzaskamy drzwiami. Gdy emocje już opadną, pora na kolejny etap. Możemy się przeprosić za to, co robiliśmy w złości, i zastanowić, o co tak naprawdę się pokłóciliśmy. Bo zazwyczaj nie chodzi tylko o te brudne naczynia czy niezajmowanie się domem, ale o coś innego, tkwiącego głębiej. O postawę współmałżonka, na przykład jego zobojętnienie, odsunięcie, zbyt duże zaangażowanie w pracę, jakąś dezercję z pola wspólnotowego małżeństwa. Kłótnia będzie miała sens tylko wtedy, jeśli o tym porozmawiamy. Ale co zrobić, żeby ta rozmowa nie przerodziła się w kolejne starcie? W pewnym momencie napięcie opada i ludzie już nie chcą się dalej kłócić. Oczywiście można strategicznie nie rozpoczynać tego tematu, kiedy jesteśmy jeszcze emocjonalnie rozgrzani, ale trzeba to zrobić. Bo jak powiemy: "już się nie kłóćmy, nie wracajmy do tego", to jest to bardzo niebezpieczne. Nie rozwiązujemy problemu, tylko go przyklepujemy, a on i tak będzie się jątrzyć i prędzej czy później znowu pojawi się stan zapalny? Dokładnie. Dlatego ani udawanie, że nic się nie stało, ani na przykład seks "na zgodę" nie jest dobrym pomysłem. Jeśli przerwiemy kłótnię na etapie wyrażania złości i pretensji, to niczego ona nie zmieni w naszych relacjach, będzie tylko rozładowaniem emocji. Za pomocą seksu nie pogadam o swoim poczuciu odrzucenia czy osamotnienia, o tym co mnie boli, czy czego mi brakuje. Potrzebna jest szczera i głęboka rozmowa i to nie o tym "co ty", tylko o tym "co ja". Czyli nie że: "bo ty mnie nie szanujesz" tylko: "czuję się samotna, potrzebuję więcej troski z twojej strony"? Tak, chodzi o to, żeby, mówiąc metaforycznie, nie być u kogoś w ogródku, tylko u siebie. Jak już wyciągniemy to, o co chodziło, np. że ona czuje się samotna albo że on nie za bardzo poświęca się dla rodziny, to wtedy przechodzimy do kolejnego etapu: "uff, znaleźliśmy problem i nazwaliśmy go". Teraz pytanie, jak sobie z nim wspólnie poradzimy, co zrobimy, żeby się nie powtórzył w przyszłości. I to jest niezwykle przyjemny moment, takie ponowne spotkanie. Para wspólnie mierzy się z problemem, a to buduje i cementuje ich bliskość. Małżonkowie mają poczucie, że weszli szczebel wyżej, coś razem pokonali. Takie wspólne załatwienie sprawy gwarantuje, że gdy się pojawią kolejne kłopoty w przyszłości, to sobie z nimi poradzimy, bo już wiemy jak. Nawet gdy małżonek nas zdradzi? To według danych GUS-u z 2014 roku drugi, po niezgodności charakterów, powód rozwodów w Polsce. Zdrada może być kryzysem, który posłuży budowie małżeństwa. Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie namawiam do skoków w bok jako sposobu na odnowę związku. Ale zdarza się, że ona rozwala budynek, który już się chwiał. Gdy tak się stanie, należy przeanalizować wstecz, co takiego się stało, że związek runął, gdzie popełniliśmy błąd i dopiero na gruzach zacząć budować od nowa. Ale jak wtedy rozmawiać? No, i tu dochodzimy do dwóch ważnych kwestii. Po pierwsze, do systemu wartości, na jakich zbudowane jest małżeństwo. Bo jeżeli mamy wspólny (a uważam, że jest to niezbędne, żeby mieć pewność, iż dla mnie i dla partnera ważne są te same podstawowe kwestie), to wtedy opierając się na tym układzie, uznajemy, że nie po to braliśmy ślub, żeby się rozwodzić. I że spróbujemy o to małżeństwo zawalczyć. Rozwód jest jak obcięcie nogi, to ostateczność. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, że wdaje się gangrena i jest zagrożenie życia, więc trzeba kończynę amputować. Ale raczej są to wyjątki. Na co dzień powinniśmy o tę nogę dbać, ubierać ją, myć, iść z nią do lekarza, jeśli coś jej dolega i ją wtedy leczyć. Czyli papiery rozwodowe składać dopiero wtedy, gdy zrobiliśmy wszystko, by uratować małżeństwo, ale się nie udało? Tak. Co oznacza poinformowanie partnera, że coś się psuje, że coraz częściej nachodzą nas myśli o rozwodzie. Potem wspólną próbę szukania problemu i jego rozwiązania, a jeśli wyczerpiemy nasze zasoby i nic się nie zmienia, to należy zwrócić się o pomoc na zewnątrz, na przykład pójść razem na terapię. Tu dochodzimy do drugiej bardzo ważnej kwestii - uczciwości. Nie tylko wobec małżonka, ale przede wszystkim wobec siebie. I o zadanie sobie pytania – i nie mówię tu tylko o sytuacji zdrady, ale każdego kryzysu w małżeństwie – co mogłem zrobić, żeby do tej sytuacji nie dopuścić? Nie chodzi o branie na siebie winy za wszystko, ale o sprawdzenie, popatrzenie okiem obserwatora, jaki był mój udział w tej sprawie? Do tego potrzebna są autorefleksja i uczciwość. Nie każdego na nie stać... Ludzie mają naturalną skłonność do obarczania winą kamienia, o który się potknęli, a nie siebie, że szli nieuważnie. Pamiętając o tej przywarze, łatwiej odnaleźć w sobie ową uczciwość. Jeśli napięcia czy konflikty się powtarzają i chcemy je zrozumieć, to warto spojrzeć na relację oczami drugiej strony, zobaczyć nie tylko to, czego ja od niej nie dostaję, ale to, czego jej nie daję. Dlaczego ona znowu nie ma ochoty na seks ze mną albo dlaczego on ma znowu do mnie pretensje? Co mógłbym zrobić inaczej, czy może czymś go prowokuję? I pewnie byłoby dobrze o tym z małżonkiem porozmawiać? Tak, tylko nie na zasadzie: "chodź, porozmawiamy o tym, co ty źle robisz", bo od tego od razu szału można dostać. Nawet jeśli wydaje mi się, że wina jest po drugiej stronie, zaproszenie do rozmowy mogę sformułować: "słuchaj, ja nie widzę, że coś robię źle, ale powiedz mi, jak to z twojej strony wygląda, może coś znajdziemy". Bardzo się wtedy przydaje nienapastliwy sposób rozmowy i przyjęcie, że oboje mamy problem, a nie że "to twoja wina". Problem w tym, że nie wszyscy mają odwagę powiedzieć, co tak naprawdę myślą lub nie ma w nich gotowości, by wysłuchać partnera – nie atakując go, żeby dać mu powiedzieć, co o nas myśli. A żeby taka rozmowa miała sens, musi się odbyć w atmosferze zaufania, a nie traktowania się jak wrogów. Bo jeżeli znowu zaczyna się walka, to znaczy, że na razie musimy pozostać w drugim etapie kłótni i jeszcze się na siebie tylko pozłościć. Wygląda na to, że aby uratować małżeństwo, należy zapanować nad własnym ego... I też zrozumieć, że gdy partner mówi, iż czegoś chce, to nie jest to skierowane przeciwko nam. Dobrze byłoby, gdyby oboje mieli odwagę wyznać swoje potrzeby i dać drugiej stronie przestrzeń, by powiedziała o swoich. Mężczyźni często mówią: "kobieto, powiedz mi, co mam zrobić, to ja to zrobię", a ona się wtedy obraża, że nie chce takiego zdalnie sterowanego robota, że niech sam się domyśli. Tymczasem on naprawdę nie wie. Ale gdy dadzą sobie możliwość spokojnej rozmowy, może się okazać, że on nie wie nie tylko, co konkretnie ma zrobić, ale na przykład w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że okazywanie czułości jest dla niej takie ważne. A brak tej czułości jest częstym źródłem napięć i konfliktów w ich małżeństwie. Jak się tego nie "rozpakuje" i nie obejrzy, to może być to powód oddalania się od siebie małżonków. Ten rodzaj problemu często pojawia się, gdy rodzi się pierwsze dziecko. Jak to? Nie ratuje związku? Przecież wiele osób sprawia sobie dziecko, bo w małżeństwie źle się dzieje i ono ma wszystko naprawić... Dziecko niczego nie naprawia. Poza całą miłością i radością, którą przynosi, jego pojawienie się w rodzinie to też ogromny stres. I wtedy, jeśli któreś z małżonków jest np. zadaniowcem, uruchamia wszystkie swoje zasoby i zaczyna funkcjonować tak, że celem jest posprzątanie, kupienie pieluch, zarobienie pieniędzy, itd., konkretne ogarnięcie sytuacji na poziomie fizycznym. Zadaniowiec nie ma jednak w sobie przestrzeni na czułość, rodzaj celebrowania bliskości, to żołnierz na wojnie. A jeśli drugi małżonek ma tryb np. wrażliwca, czyli "jest mi ciężko, potrzebuję, żeby mnie ktoś przytulił i pocieszył" i dopiero, gdy otrzyma to wsparcie, jest gotowy działać, no to mamy problem. I znowu trzeba się zatrzymać, spotkać i pogadać, o co chodzi, dlaczego się kłócimy. Ona mówi: "Bo kiedyś byłeś inny", a on: "Kochanie, ale ja walczę teraz o rodzinę, nie myślę o przytulaniu i kwiatkach". Na to ona: "Tak, ale ja się źle czuję, kiedy mnie w ogóle nie przytulasz". No, i mają szansę się dogadać i wypracować jakiś poziom przytulania, który uratuje sytuację. A co z mężami i żonami, którzy już patrzeć na siebie nie mogą, ale utrzymają małżeństwo "dla dobra dziecka"? To złożony problem. Poczęcie i urodzenie dziecka jest zwieńczeniem bliskości. Trzeba ją najpierw zbudować, utrzymać, czyli umieć pielęgnować, a dopiero później, do już istniejącego obszaru wzajemnej zażyłości, zaprosić dziecko. Ono wtedy staje się częścią naszej bliskości. Kiedy rodzice przeżywają kryzys małżeński, posiadanie dziecka może być argumentem do zmiany relacji w ich małżeństwie, ale nie może być usprawiedliwieniem do trwania w stanie wojny lub nawet cichej wojny. Wtedy rodzice dla dziecka powinni spróbować coś zmienić, ale nie trwać w tym co jest. Inaczej to nie ma sensu. A co jeśli jedno z małżonków się zmieniło, poszło na studia, ma nową rozwijającą pracę i "stary mąż" czy "stara" żona przestała mu do tego nowego, wspaniałego życia pasować? Myślę, że to nie jest dobry argument do rozwodu, że ja się rozwinąłem, a ty nie, więc poszukam sobie kogoś innego, bo potrzebuję czegoś więcej. W małżeństwie istnieje coś bardzo istotnego, co nazwałbym odpowiedzialnością, nie tylko za siebie, ale i za współmałżonka. Wracając do metafory ogrodu – biorąc ślub, łączymy nasze dwa osobne ogrody w jeden wspólny i razem o tę część dbamy, także realizując siebie – ale w kontekście "my". Czyli gdy małżeństwo decyduje, że po urodzeniu dziecka żona zostaje z nim w domu, a mąż idzie do pracy, bo lepiej zarabia, to on idzie do pracy i np. robi karierę nie po to, żeby być pracownikiem miesiąca, ale żeby się efektami swojej działalności podzielić z rodziną. Czyli rozwijam się dla rodziny, nie tylko dla siebie? I jak jestem uczciwym małżonkiem, to pomagam w rozwoju także drugiej połówce. Jedną z najważniejszych cech dobrego małżeństwa, poza wzajemnym szacunkiem, jest gotowość do pracy nad sobą i relacją. Jeśli ją mamy, małżeństwo może być wyzwaniem na całe życie. Funkcjonuję w nim według schematów, za pomocą których do tej pory dawałem sobie radę w sytuacji rodzinnej, z innymi ludźmi. A może się okazać, że wziąłem sobie na małżonka kogoś, z kimś te schematy nie działają. I wtedy nie jest to kwestia korekcji tylko pewnych zachowań, żeby się nam układało. Czasami wymaga to głębokich zmian w sposobie moich interakcji ze światem. I jeżeli ich nie dokonam, to nie będę funkcjonował dobrze w żadnym małżeństwie, nie tylko w tym. W Stanach Zjednoczonych rozwodzi się ponad 60 proc. drugich małżeństw i 70 proc. trzecich... Często ludziom się wydaje, że małżeństwo jest nieudane, bo związali się z niewłaściwym partnerem, że z kimś innym żyliby lepiej. Odrobina prawdy w tym może być, ale gdybym miał wybrać 10 powodów, dla których ludziom nie wychodzi, to ten byłby setny. Małżeństwo to nie jest stan, tylko zadanie do wykonania. Udaje nam się to lepiej lub gorzej, ale nie ustajemy w drodze. O to w tym chodzi. Rozmówcą był Kuba Jabłoński, psycholog i psychoterapeuta z Ośrodka Pomocy i Edukacji Psychologicznej Intra.
Pieniądze podobno szczęścia nie dają, uroda przemija a miłość wygasa. O co więc w życiu tak naprawdę chodzi i jak być szczęśliwą kobietą? Na to pytanie odpowiada Justyna Krawczyk, Style Coach Pamiętam ten dzień, gdy zaczynając swoją pracę jako Osobista Stylistka, przyniosłam Ewie do garderoby kolejną sukienkę. Wyglądała pięknie ale wcale się tak nie czuła. Płakała i wybrzydzała, że nogi nie takie i biust mógłby być większy. Robiłam co mogłam ale szybko zrozumiałam, że kobietom do szczęścia wcale nie jest potrzebna nowa, piękna sukienka, tylko wiara, że i bez niej są wspaniałe i wartościowe. WIARA W SIEBIE CZYNI CUDA Tamtego dnia zdecydowałam się na szkołę w Londynie, która łączy przemianę wewnętrzną z pracą Life Coach-a. Style Coaching Institute stawia na metamorfozę wyglądu ale tylko wtedy, jeśli może stać się ona motorem do kolejnych, głębszych zmian. Rok studiów przyniósł fantastyczne efekty. Wiem już jak pracować z kobietami, abym nie musiała usilnie ich przekonywać, że są piękne, takie jakie są. Piękny wygląd najczęściej dodaje nam odwagi i pewności siebie. Ale na tym nie poprzestajemy. Wykorzystujemy go do dalszej pracy, po to, aby kobiety miały odwagę sięgać po dużo piękniejsze i trwalsze efekty. Wspólnie dokonujemy zmian w obszarach z których nie jesteśmy zadowolone i z każdą zmianą przychodzi coraz większa pewność siebie i wiara we własne możliwości. I właśnie o to chodzi! KOBIETA PEŁNA MOCY Kiedyś zastanawiałam się po co i do czego było mi trudne dzieciństwo. Dlaczego przez tak wiele lat zmagałam się z niską samooceną, kompleksami i brakiem wiary w siebie. Jestem pewna, że to dar z którego dziś mogę czerpać same korzyści. Rozumem kobiety doskonale a dzięki temu, że sama przeszłam ogromną przemianę wiem, że one też mogą to zrobić. Kobiety z którymi pracuję patrzą na mnie i wiem, że dodaję im siły i wiary w to, że zmiana jest możliwa. No bo jeśli ja odmieniłam swoje życie, uwierzyłam w siebie, stałam się pewną siebie kobietą, realizującą swoje marzenia, to dlaczego z nimi miałoby być inaczej? MARZENIA SĄ PO TO, ABY JE SPEŁNIAĆ Pewnie nie raz to słyszałaś i może uznajesz, że to banał… że nie wszystkim marzanie się spełniają, i że inni to mają szczęście, a Ty nie. Tak też uważały moje klientki i kursantki szkoleń, które w pewnym momencie przestały czekać, aż marzenia się spełnią, albo ktoś za nie je spełni. Wzięły życie w swoje ręce, pożegnały się z tym, co je hamowało i zaczęły uparcie dążyć do celu. I wiesz co się stało? Zrobiły to! Jedna marzyła o tym, aby zostać Personal Shopper i została. Inna chciała otworzyć swój butik z ubraniami i otworzyła. Kolejna marzyła o studiu urody i po wielu miesiącach pracy otworzyła i prowadzi je z powodzeniem. Pamiętam, gdy sześć lat temu ja otwierałam swoją firmę Jak Być Szczęśliwą Kobietą. Stałam się pierwszą w Polsce licencjonowaną Style Coach z misją wypisaną na czole: chcę pomagać kobietom! Mnóstwo osób mówiło mi, że to się nie uda. Chcesz wiedzieć czy mieli rację. Nie, nie mieli! Potem zapragnęłam otworzyć swoją szkołę dla wszystkich tych, którzy marzą o pracy w zawodzie Osobistej Stylistki czy Kreatora Wizerunku. Pragną żyć po swojemu i robić w życiu to, co kochają. I tak oto powstała Szkoła Stylistek New Style Academy w której co miesiąc odbywają się szkolenia na które przyjeżdżają kobiety z całej Polski. To szkoła wyjątkowa, bo łączy wygląd zewnętrzny z psychologią pozytywną. Uczymy nie tylko analizy sylwetki czy doboru kolorów ale też pozytywnego myślenia i dodajemy wiary w siebie. Napisałam i wydałam też książkę „Jak Być Szczęśliwą Kobietą – 15 kroków”, uruchomiłam kurs online, dzięki któremu kobiety same mogą pracować nad swoją pewnością siebie. Stworzyłam też kurs online dla Stylistek, które wolą się uczyć we własnym tempie. Codziennie wykonuję pracę, którą kocham. Powiedzieć Ci w skrócie jak do tego doszłam? Rozprawiłam się ze swoją niską samooceną, uwierzyłam w siebie, zmieniłam swoje życie, postawiłam na prawdziwe wartości i fantastycznych ludzi a potem rozpisałam swoje marzenia, które po prostu krok po kroku zaczęłam realizować. Jeśli ja mogłam, to Ty też możesz! Trzymam za Ciebie kciuki, Justyna Krawczyk Autorka tekstu: Justyna Krawczyk, pierwsza w Polsce licencjonowana Style Coach, osobista stylistka i life coach w jednym. Absolwentka Style Coaching Institute w Londynie. Właścicielka marki Jak Być Szczęśliwą Kobietą oraz New Style Academy (Szkoła Stylistek).
Na co dzień wydaje mi się prostym udźwignięcie świata. Mojego małego świata – rodzinnego, zawodowego, hobbystycznego. Przebogatych światów moich dzieci, współmałżonka. Aż tu siadam sobie pewnego wieczoru w cichym, uśpionym domu, gdzie każdy z domowników snuje już swoje marzenia senne i ukradkiem, aby nie przerwać ciszy, ocieram płynące po policzkach łzy. Uświadamiam sobie, że nie daję rady, że życie jest za bogate, aby wszystko zapakować do kieszeni i nie ugiąć pleców pod jego ciężarem. Tyle w nim możliwości, a tylko niektóre dla mnie (jestem zachłanna i chciałabym wszystko). Tyle w nim przystojnych mężczyzn, a tylko jeden wybrany na zawsze. Tyle luksusowych samochodów, domów, których nigdy nie będę posiadać. Tyle kwiatów, a tylko nieliczne zakwitną w moim ogrodzie. Dzieci mają tyle marzeń. Nie spełnię ich wszystkich, nie uchronię od rozczarowań, nie obronię przed głupimi ludźmi. Nie spełnię wszystkich oczekiwań swojego męża, nie zawsze obdarzę go uśmiechem, zrozumieniem, dobrym spojrzeniem, uwagą, cierpliwością, seksownym ciałem. Piszę to bo pojawił się Kubuś, a wraz z nim wiele radości do łez, ale i krótkie noce, uczucie jakiegoś dziwnego bezwładu w rękach, po niepoliczalnej już godzinie przeciwkolkowego kołysania i tulenia. Uginanie kolan po kolejnym przenoszonym kilometrze. Apetyt na wszystko przy równoczesnym jedzeniu chleba z masłem i sałatą oraz piciu hektolitrów wody na zmianę z herbatką koperkową, by zminimalizować bóle brzuszka. Przewraca mi ta Cudowna Istotka świat do góry nogami. Ogródek, który miał być w tym roku wzorowy, zarósł prawie po pas. Niepofarbowane włosy przypominają że nie mam już 18 lat. Brak cierpliwości i poddenerwowanie zaprzecza mojemu obrazowi idealnej mamy i żony. Nawet pranie, które wisi trzeci dzień na suszarce, błagając o ściągnięcie nie robi już na mnie wrażenia. …życie jest za bogate, aby zapakować je do kieszeni i nie ugiąć pleców pod jego ciężarem. Niech więc sobie płynie obok, niech się przelewa…Ja za chwilę zabieram dzieci i idę na plac zabaw, aby nie stracić ostatniego uśmiechu. Co z tego, że w niepofarbowanych włosach, im to nie przeszkadza. Wiem, że i tak po raz kolejny usłyszę od mojej prawie 3 letniej córeczki: mamusiu jesteś śliczna:). Reszta…? Dużo mniej ważna… To napisałam daaaawno temu. Mija półtora roku od tamtej chwili. Dzisiaj wykołysany i wytulony Kubuś coraz lepiej czuje się na własnych nogach. Z zadziornym błyskiem w oku goni swoją prawie 3 lata starszą siostrę, aby wśród śmiechów i pisków zrobić baaach i tarzać się wspólnie po podłodze. Cudownie być mamą. Chwilo trwaj wiecznie:) A teraz kilka “mądrości ludowych”, by będąc mamą nie dostać do głowy:) 7 sprawdzonych sposobów jak być dobrą mamą i szczęśliwą kobietą. 1. Zorganizuj sobie plan dnia – godzina po godzinie oraz plan tygodnia – dzień po dniu. Po około tygodniu od urodzenia dziecka, mniej więcej wiemy jak wygląda nasz dzień. Kiedy dziecko śpi, kiedy je, kiedy jest czas na kąpiel. Możemy rozpisać sobie taką ramówkę. Jeżeli coś wypadnie i nie będziemy się mogły zmieścić w “ramce” to nic nie szkodzi, ważne by “na co dzień” wiedzieć co po czym następuje. 2. Rozpisując plan, nie zapomnij o udziale męża czy partnera w obowiązkach związanych z dzieckiem. Konkretnie o tym zakomunikuj, porozmawiajcie, ustalcie wspólnie w czym i o jakiej porze dnia może pomóc przy dziecku. LICZY SIĘ KONKRET – czynność, dzień, godzina. I pamiętaj, że czasem trzeba mu o tym przypomnieć. 3. Ustal 1 godzinę dziennie dla siebie na książkę, sport, spacer, spotkanie z koleżanką. Niekiedy coś wypadnie i nie da się tego zrealizować, ale ważne by kolejnego dnia do tego wrócić. 4. Przynajmniej raz w tygodniu, zróbcie coś razem z mężem bez dziecka. Wyjdźcie na spacer, do kawiarni, do znajomych. Na pewno babcia, dziadek, ktoś z rodziny czy choćby przyjaciółka, zgodzą się przez 1-2 godziny zostać z dzieckiem. 5. Raz w miesiącu zrób sobie święto samotności. Zostaw tacie mleko, przygotuj ubranka, rozpisz na kartce “co, gdzie, kiedy” i wyjdź z domu na kilka godzin. Idź do kosmetyczki, SPA, kup sobie fajny ciuch. Po prostu spróbuj się poczuć dobrze sama ze sobą. 6. Nie zapominaj o tym co lubisz, co cię relaksuje. Kiedy dziecko śpi, zaparz swoją ulubioną kawę czy herbatę, włącz muzykę, prześpij się. 7. Jeżeli nie wyrabiasz się z domowymi obowiązkami, rozejrzyj się wokoło, może ktoś za przyzwoitą sumę wyprasuje raz w tygodniu wasze ubrania, umyje okna czy sprzątnie generalnie dom. Nie mów od razu, że się nie da. Nie będziesz wiedzieć, póki nie spróbujesz:) Która z nas nie chce być szczęśliwa? Która nie chce mieć szczęśliwego domu, męża i dzieci? Bycie mamą to piękna furtka do szczęścia, pod warunkiem, że nie będziemy zapominać o sobie. Kiedy będziemy nosić szczęście w sobie, zarazimy nim pozostałych domowników. Życzmy sobie powodzenia. Szczęśliwe Mamy i te, które dążą do szczęścia lub o nim marzą prosimy o wpisanie się w komentarzach:)
jak dbać o kobietę żeby była szczęśliwa